20 stycznia 2007 roku w reprezentacyjnej Sali Domu Inżyniera odbył się pierwszy w 2007 roku koncert z cyklu ,,Muzyka i Technika” organizowany staraniem Stowarzyszenia Polskich Inżynierów i Techników w Austrii. Wśród wykonawców znaleźli się wybitni młodzi instrumentaliści: Cezary Kwapisz – fortepian, Anna Gutowska – I skrzypce, Marianna Oczkowska - II skrzypce, Joanna Szumiel – altówka oraz Gergely Mohl – wiolonczela.
Koncert zainaugurował - tradycyjnie już - Cezary Kwapisz. W jego interpretacji usłyszeliśmy najpierw dwa utwory Chopina – Mazurka a-moll op.17 nr 4 i popularne Preludium Des-dur op. 28 nr 15 a następnie drugi zeszyt Images Claude’a Debussyego. Cezary Kwapisz dał się poznać jako wspaniały interpretator muzyki impresjonistycznej.
Następnie na estradzie pojawiło się trio w składzie Marianna Oczkowska, Anna Gutowska (skrzypce) oraz Joanna Szumiel (altówka). W ich pelnej temperamentu i radości wspólnego muzykowania interpretacji usłyszeliśmy Tercet Antonina Dworzaka. Artystki pokazały swoje niewątpliwe doświadczenie estradowe, grając naturalnie - z pelnym respektem i świadomością odnosząc się do intencji kompozytorskich. Wykonanie profesjonalne niepozbawione płomiennego temperamentu.
Drugą część Koncertu wypełnił kwintet fortepianowy g-moll Juliusza Zarębskiego i była to główna część programu. Losy tego utworu skłaniają do zadumy nad całą - chyba jednak specyficznie polską nieumiejętnością – potocznie rzecz ujmując – samoreklamy (albo przeciwnie – umiejętnością samodestrukcji). Kwintet – jedno z najwybitniejszych dzieł tego gatunku nieustępujące absolutnie w niczym osiągnięciom choćby Brahmsa czy Schumana – doczekuje się żmudnej popularyzacji ,,w świecie” grubo ponad sto lat po śmierci kompozytora. Trąci to klimatami zgoła bunuelowskimi ale niestety jest najprawdziwszym faktem. No, a że mimo wszystko lepiej późno niż wcale pokazała to grupa – z pelna świadomością można powiedzieć – nie wybitnie utalentowanych ale już wybitnych w każdym elemencie swego artyzmu muzyków. Dzieło tak trudne z przenikającymi się wpływami romantyzmu, postromantyzmu, antycypującego impresjonizmu a wreszcie summa summarum stanowiącego własny, niepowtarzalny, nie poddający się klasyfikacjom styl i aurę potrafili oni przekazac w sposób, który wywołał autentyczne wzruszenie wśród sluchaczy. Czyż nie o to chodzi każdemu muzykowi wychodzącemu pośród różnych swych obaw na scenę by za chwilę wypełnić audytorium swoją sztuką? Czy wśród dzisiejszych – stojących dyktatem preparowanych studyjnych nagrań wykonań nic wspólnego siłą rzeczy ze sztuką nie mających- wykonania takie wlaśnie nie zasługują najwięcej na utrwalenie? Nie mnie przysługuje siła sprawcza w tej dziedzinie jednakże przysługuje mi z pełną mocą stwierdzenie że tego oto wieczora byliśmy świadkami kreacji wybitnej.
CK