Ze wzmożoną uwagą i z dużym napięciem obserwowana jest w fachowych kręgach austriackich prowadzona w Polsce dyskusja na temat dalszych kroków w kierunku uporządkowania gospodarki odpadami w kraju - to znaczy przede wszystkim w poszczególnych gminach, lub ich związkach. Dyskusja ta została naturalnie podsycona toczącą się debatą nad nową ustawą dotyczącą gospodarki odpadami, albo lepiej powiedziawszy nad nowelizacją istniejących już przepisów.
Stowarzyszenie Polskich Inżynierów i Techników w Austrii (VPI) oraz jego zajmujący się w Austrii tymi sprawami specjaliści wielokrotnie już zajmowali w tej kwestii stanowisko.
Niniejszy artykuł poświęcony jest raz jeszcze temu bardzo aktualnemu tematowi. Zamiarem autora jest analiza dyskutowanych w Polsce pro i contra oraz przedstawienie doświadczeń austriackich w kontekście problemów polskich, oczywiście w odniesieniu do założeń i wymogów Unii Europejskiej - do której obydwa państwa należą.
Aktualna dyskusja w Polsce sprowadza się w zasadzie do trzech punktów spornych:
· 1.0: czy gminy powinny mieć bezpośrednie uprawnienia do wprowadzenia opłat za
gospodarkę odpadami?
· 2.0: czy należy ułatwić gminom łączenie się w związki celowe?
· 3.0: jakie konsekwencje mają ewentualne decyzje pro lub contra odnośnie
wymienionych wyżej aspektów?
Opierając się na tym prostym schemacie postaram się w pierwszej linii jeszcze raz nakreślić konkretny problem, a następnie wskazać wady i zalety poszczególnych dyskutowanych modeli. Oczywiście nie omieszkam skonkretyzować takiego modelu, który moim zdaniem powinien być podstawą rozwiązań na rynku polskim.
Zacznijmy od tytułu niniejszego artykułu: „Gospodarka odpadami czy wywóz śmieci? A może to jedno i to samo?”
Otóż to nie jest jedno i to samo. Na ten temat nie trzeba dyskutować - wydawałoby się. Czy jednak jest tak na prawdę?
Rzeczywistość polska daje niestety inny obraz. Zamiast prowadzić gospodarkę odpadami (zgodnie z resztą z wymogami Unii) gminy polskie, które w myśl aktualnych przepisów prawnych są za nią odpowiedzialne mają jedynie możliwość obserwacji, jak prywatne firmy transportowe wywożą odpady na tanie, nieodpowiadające wymogom techniczno-prawnym Unii składowiska śmieci.
Według informacji pochodzących z różnych źródeł polskich ok. 90% składowisk jest własnością gmin. Naturalnie również gminy posiadające te składowiska zmuszone są do uzyskania możliwie dużej ilości odpadów w możliwie krótkim okresie czasu. Albo zostały zainwestowane środki finansowe, które możliwie szybko muszą być zarobione, albo składowiska te nie odpowiadają wymogom Unii Europejskiej i gmina będąca właścicielką tego obiektu wie, że prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości będzie musiała to składowisko zamknąć. A więc tym bardziej zrozumiała jest tendencja szybkiego uzyskania wpływów do kasy gminy. Poza tym opłaty za składowanie odpadów na własnym składowisku są dla wielu gmin jedynym źródłem wpływów w zakresie odpadów komunalnych.
Podobny stan rzeczy dotyczy naturalnie składowisk prywatnych. Jeszcze bardziej w tym wypadku rozumie się samo przez się, że firmy te starają się lepiej wcześniej niż później odzyskać zainwestowane środki finansowe no i naturalnie wykazać dochody, do czego są one z resztą zobowiązane na mocy prawa handlowego.
Sytuacja ta wskazuje na następujący problem:
Składowisko nie jest i nie może być jedynym elementem gospodarki odpadami. Ta sytuacja znana jest również w innych obszarach związanych z ochroną środowiska. Każdemu znany jest fenomen „end of pipe”. Dzisiaj gospodarka odpadami to nie tylko wywóz śmieci i zagrzebywanie ich w dołkach, to cały skomplikowany proces obejmujący zakresy współpracy ze społeczeństwem, edukacji ekologicznej, unikania odpadów i zmniejszania ich ilości, oddzielnej zbiórki odpadów różnych rodzajów oraz ich recyklingu oraz na końcu - podkreślam raz jeszcze - na końcu dopiero znajduje się problem składowania tych odpadów, których nie udało się ani uniknąć, ani wykorzystać materiałowo, lub termicznie. To samo dotyczy naturalnie pozostałości po procesach utylizacji.
Przebiegi tych procesśw muszą być zorganizowane, tylko, przez kogo? Przez odpowiedzialną za to przed prawem gminę, czy przez firmy wywozowo - transportowe, zajmujące się chwilowo zbiórką śmieci, i odpowiedzialne jedynie za uzyskanie odpowiednich dochodów?
Zacznijmy jednak od składowiska. Jeżeli prawie 90% składowisk jest w posiadaniu gmin - niestety autorowi niniejszego artykułu nie udało się zweryfikować tych danych, tym ważniejszym wydaje się być doprowadzenie do uporządkowania tego ważnego, ale naturalnie nie jedynego elementu gospodarki odpadami. W nowoczesnych kompleksowych systemach składowisko jest - jak już wspomniałem - ostatnim ogniwem w całym łańcuchu różnorodnych metod zagospodarowania odpadów. W tym kontekście należy również widzieć założenia Dyrektywy Unii Europejskiej o Składowiskach (99/31 z 26.04.1999). Obowiązujące na mocy tej normy prawnej założenia zostały zaakceptowane również przez Polskę, nawet, jeżeli ustalone zostały pewne przesunięcia w czasie ich realizacji.
Na tym miejscu zwracam uwagę na fakt, że Polska do roku 2010 musi osiągnąć taki poziom recyklingu i wykorzystania odpadów, aby tylko 75% odpadów biologicznie degradowalnych były składowane. Do roku 2013 ta ilość odpadów musi być zmniejszona do 50% a najpóźniej do roku 2020 do 35% (zawsze w odniesieniu do stanu przyjętego dla wszystkich z roku 1995). Oznacza to konieczność przeprowadzenia olbrzymich zmian i inwestycji w zakresie oddzielnej zbiórki odpadów, ich mineralizacji (biologicznie lub termicznie) oraz wykorzystania i recyklingu.
Do tego dochodzą bezpośrednio obowiązujące Rozporządzenia Unii odnośnie odpadów opakowaniowych, starych pojazdów, urządzeń elektrycznych i elektronicznych itd., nawet, jeżeli i tu uda się Polsce uzyskać przesunięcia czasowe.
W myśl założeń ministerialnych miasta o liczbie mieszkańców powyżej 50 tys. od roku 2006, a powyżej 10 tys. od roku 2010, mają być zobowiązane do selektywnego zbierania odpadów opakowaniowych (w podziale na: szkło bezbarwne, szkło kolorowe, makulaturę łącznie z gazetami i drukami reklamowymi oraz łącznie odpady opakowaniowe z tworzyw sztucznych i metali), odpadów wielkogabarytowych, odpadów z remontów i odpadów zielonych. Zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny ma móc być także oddawany bezpłatnie w sklepach, jeżeli klient zakupuje nowy na wymianę (tak na marginesie - to trochę za mało!). Pozostałe odpady mają być zbierane - jako zmieszane - w dotychczasowy sposób.
Sposób prowadzenia selektywnego zbierania (rodzaje selektywnie zbieranych odpadów, rodzaje pojemników, rozmieszczenie punktów zbierania, częstotliwość wywozu) ma być określony w uchwale rady gminy o utrzymaniu czystości i porządku w gminie.
Te założenia są godne poparcia. Ale jeżeli nie uda się jednoznacznie uregulować spraw finansowania związanych z tym inwestycji i prowadzenia systemu - wszystko to spełznie na niczym!
Z drugie strony, jeżeli Polska w krótkim czasie nie upora się z tymi problemami grożą wysokie kary finansowe, pomijając często nie odwracalne szkody dla środowiska naturalnego.
Ochrony środowiska nie można jednak mieć za darmo. Za ochronę środowiska w odniesieniu do odpadów muszą płacić ich producenci. Tymi producentami są naturalnie w pierwszej linii zakłady przemysłowe produkujące odpady, w tym przede wszystkim odpady niebezpieczne, zakłady rzemieślnicze, biura, sklepy, supermarkety, szkoły, ale również wszystkie obywatelki i obywatele.
Jedyną drogą sfinansowania koniecznych inwestycji i pokrycia wydatków bieżących poszczególnych elementów sytemu gospodarki odpadami są opłaty uiszczane przez wszystkich - w tym również przez osoby prywatne.
Zintegrowany system gospodarki odpadami pozwoliłby na stworzenie podstaw do osiągnięcia przez niego efektywności ekonomicznej i zdjęcie z samorządów konieczności dofinansowywania pewnych elementów gospodarki odpadami - jak na przykład selektywnej zbiórki odpadów - z wpływów budżetowych, które nie pochodzą z opłat za usuwanie odpadów wnoszonych przez „zanieczyszczających” (konsumentów). Dofinansowywanie gospodarki odpadami „pieniędzmi z zewnątrz” sprzeczne jest z zasadą wymienioną w preambule do Dyrektywy „Ramowej” (75/442 z 15.07.1975) o odpadach: każda część kosztów związanych z usuwaniem odpadów musi być opłacona zgodnie z zasadą „zanieczyszczający płaci”.
Efektem uporządkowania systemu byłoby zaprzestanie przerzucania części kosztów z „zanieczyszczających” na budżet ogólny samorządu wbrew zasadzie, że to „zanieczyszczający płaci”.
Dzisiaj jednak w Polsce na skutek nie wytłumaczalnych przepisów prawnych gmina, która odpowiedzialna jest sferę gospodarki odpadami nie ma de facto możliwości uzyskania środków finansowych na konkretną działalność w tym kierunku.
Istniejące prawo daje w prawdzie teoretyczną szansę przejęcia przez gminę regulacji dotyczącej opłat za odpady, poprzez możliwość przeprowadzenia tzw. „referendum” nad „podatkiem śmieciowym”.
Daleki jestem od stwierdzenia, że społeczeństwo nie jest w stanie rozstrzygnąć w drodze demokracji bezpośredniej sprawy tak jemu bliskiej jak opłaty. Tylko, że - tak jest niestety w demokracji - referendum takie nie ma szans przebiegu w atmosferze uczciwej. Zbyt duże jest niebezpieczeństwo ryzyka dla zainteresowanych wynikiem kręgów gospodarczych, aby przygotowanie takiego referendum mogło odbyć się bez demagogii. Nie bez kozery wprowadzono na całym świecie demokrację pośrednią. Nie wszystkie problemy życia codziennego nadają się do tego, aby ich rozwiązania znajdować tą drogą, nawet, jeżeli Szwajcarzy pokazują nam co innego. Do tego demokracja musi dojrzeć, a nawet w tym wypadku uważam, że ta forma prowadzenia procesów zarządzania jest nie efektywna.
W Austrii w każdym razie takiego zapisu nie ma!
W tym zakresie oddano w Polsce inicjatywę de facto w ręce prywatne. Argumentem, który ma przemawiać za takim stanem rzeczy jest stwierdzenie, że społeczeństwo ponosi przez to niższe koszta oraz że gwarantowane są zasady wolnego rynku. Może to i prawda. Ale proszę pokazać przynajmniej jedną firmę prywatną, która dobrowolnie zrezygnuje z zysku na rzecz ochrony środowiska, która dobrowolnie przeznaczy część swoich dochodów na edukację ekologiczną, która dobrowolnie zorganizuje zbiórkę oddzielną odpadów problemowych (niebezpiecznych), opakowań, czy gruzu budowlanego, odpadów zielonych i wielkogabarytowych!
Takiej firmy nie ma w Polsce, nie ma jej w Europie Zachodniej, a tym bardziej w Stanach Zjednoczonych, które często przez zwolenników całkowitej prywatyzacji wszystkiego podawane są za wzór.
Istnienie takiej firmy jest zgoła sprzeczne z prawem handlowym. Podstawowym zadaniem wszystkich firm prywatnych, czy to spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, czy spółek akcyjnych jest dążenie do uzyskania dochodu. Tylko przepisy prawne mogą te jednostki zmusić do rezygnacji z części dochodów na rzecz ochrony środowiska. Warunkiem jednak spełnienia tych przepisów jest ich egzekucja. Egzekucja zaś może się odnosić jedynie do tych jednostek, które prawnie zobowiązane są do tego. W przypadku gospodarki odpadami gminy są tymi jednostkami a nie firmy prywatne zajmujące się wywozem śmieci.
Jak już wspomniałem USA są często cytowane przez przeciwników jednolitej opłaty za gospodarkę odpadami i odpowiedniej regulacji prawnej jako kraj wzorcowy. Argumenty tej grupy ludzi sprowadzają się często do absurdalnych stwierdzeń.
I tak na przykład spotkałem się z następującą wypowiedzią jednego z tych argumentatorów:
„Jeden zdolny, młody naukowiec nafaszerowany frazesami udał się do wielomilionowego amerykańskiego miasta, aby pogłębić swoją wiedzę o elementy praktyczne gospodarowania odpadami i zapoznać się z wiodącymi technologiami. Został zawieziony na składowisko zlokalizowane nad jeziorem i dopytywał się o zabezpieczenia przed przeciekami do gruntu. Ze zdziwieniem odkrył, że odcieki trafiają bezpośrednio do jeziora. Wyjaśniono mu, że nie ma zabezpieczeń, bo to duże jezioro. Oczywiście amerykańscy naukowcy wcześniej przestudiowali problem i doszli do wniosku, że takie rozwiązanie jest właśnie "prawidłowe" i "racjonalne".
Nie chcę w żadnej mierze umniejszać osiągnięć amerykańskich w zakresie technologii, w tym również technologii ekologicznych. Ta wypowiedź jest jednak typowa dla kraju, w którym do niedawna obowiązywała (albo może obowiązuje jeszcze dzisiaj?) dewiza „the best solution of pollution is dilution”!
Tymczasem w Unii Europejskiej jednym z najważniejszych założeń ekologicznych jest zakaz „rozcieńczania”. Nie stężenie w odbiorniku zanieczyszczeń jest decydujące, ale ładunek zanieczyszczeń do niego wprowadzany. Ta zasada dotyczy również bezpośrednio odpadów, tu jako „rozcieńczanie” rozumiane jest celowe mieszanie odpadów np. niebezpiecznych z innymi, tak, aby uzyskać mniejsze stężenie elementów szkodliwych dla środowiska w eluatach, lub w odciekach.
Prywatyzacja jest najważniejszym motorem gospodarki. Wiemy o tym wszyscy. Tylko, że te zasady, które funkcjonują w procesach produkcyjnych czy handlowych nie mogą zostać przejęte bez zmian do czynności związanych z ochroną środowiska. Prywatyzacja i wolny rynek prowadzą do eliminacji nieopłacalnych procesów. Produkty, których proces tworzenia jest za drogi, lub jakość za niska (albo jedno i drugie) znikają z rynku. Ludzie tych produktów czy usług po prostu nie kupią. A jak jest z ochroną środowiska? Kto dzisiaj z ręką na sercu może powiedzieć, że ochrona środowiska jest artykułem, który można dobrze sprzedać? Kto w społeczeństwie (obojętnie, jakiego kraju) jest w stanie ocenić, jak powinno być urządzone nowoczesne składowisko?
Prawa wolnego rynku zastosowane w ochronie środowiska prowadzą jedynie do tego, że czynności przynoszące dochód są prywatyzowane, zaś te, które dochodu nie przynoszą (a do nich należą prawie wszystkie zadania związane z ochroną środowiska) zostają upaństwawiane. To nie jest prawidłowa droga.
Jakie konsekwencje miała prywatyzacja zaopatrzenia w wodę, lub prywatyzacja kolei państwowych pokazała Wielka Brytania. Koleje są w fatalnym stanie technicznym i droższe niż przed laty, koszty zaopatrzenia w wodą wzrosły drastycznie.
Nie wszystko, co prywatne jest lepsze. Ale nic nie może być lepsze, co nie jest prowadzone w sposób fachowy.
Prawa wolnego rynku muszą zostać wykorzystane to tego, aby cele ochrony środowiska zostały osiągnięte w sposób najbardziej optymalny i korzystny ekonomicznie. Nie wolno jednak mylić ekonomicznego postępowania ze wzmożeniem zysków. Dzisiaj również administracja publiczna musi działać na zasadach wolnorynkowych. Ale ażeby działać trzeba mieć środki finansowe.
Problemy gospodarki odpadami są dzisiaj zbyt kompleksowe, aby pozostawić je wolnemu rynkowi. Nowoczesna gospodarka odpadami musi być sterowana przez gminy, lub przez ich związki. Istnienie takich związków zostało przez prawo polskie przewidziane, ich realizacja posuwa się jednak bardzo powoli. Tymczasem jest to bardzo dobra możliwość uzyskania wysokiej efektywności ekonomicznej i ekologicznej konkretnych przedsięwzięć. Wiadomo, że nowoczesne metody zagospodarowania odpadów nie są tanie. Decyzje, które muszą być podjęte przekraczają często możliwości radnych, szczególnie tych z małych gmin. Również efektywność poszczególnych urządzeń jest tym większa, im więcej odpadów jest w nich przerabianych. Jest to więc dopuszczalna i bardzo mądra metoda ekonomicznego sprostania wymogom organu ustawodawczego.
W Austrii istnienie takich związków jest na porządku dziennym. Gminy nie są przez to uwalniane z obowiązku i odpowiedzialności wobec prawa, ten obowiązek i odpowiedzialność „delegowane” są jednak do tej ponadgminnej organizacji i to zgodnie z prawem.
Rola firm prywatnych powinna leżeć wyłącznie w zakresie wykonawstwa. O tym co i jak powinno być zrobione musi decydować ta jednostka, która za to jest odpowiedzialna, czyli gmina, lub ich związek celowy. Firmy prywatne powinny przedstawić najlepsze z punktu widzenia technologii i ekonomiki rozwiązanie. Znalezienie tego rozwiązania (a w tym również firmy) może się odbyć tylko na drodze przetargu. Jednostką zlecającą może być tylko gmina lub ich odpowiedni związek. Tak a nie inaczej należy w przypadku ochrony środowiska rozumieć prawa wolnego rynku.
Jednym z dotychczas jeszcze nieporuszonych aspektów jest fakt możliwości uzyskania funduszy dotacyjnych Unii Europejskiej.
Przed kilku laty, bardzo daleko w tym zakresie znajdujący się wówczas Kraków, starał się o uzyskanie dotacji finansowej na budowę zakładu termicznej utylizacji odpadów resztkowych. Odmowa Unii Europejskiej była szybka i jednoznaczna. Na pytanie Brukseli, czy Kraków jest w ogóle właścicielem wystarczającej ilości odpadów, oraz czy ma środki finansowe na eksploatację takiego urządzenia, nie było pozytywnej odpowiedzi. Miasto nie dostało tych funduszy.
Żadne miasto i żadna gmina nie dostanie takich funduszy, tak długo jak długo nie wykaże Unii europejskiej że:
· jest w posiadaniu odpowiedniej ilości odpadów, koniecznych dla ekonomicznej eksploatacji urządzeń, będących podstawą ubiegania się o środki finansowe Unii,
· posiada odpowiednie środki finansowe na ich eksploatację.
Argumentacja Unii jest logiczna. Jak można budować drogą instalację utylizacji odpadów, nie posiadając nawet niezbędnej do jej ekonomicznego prowadzenia ilości odpadów?
A tymczasem zgodnie z informacjami oficjalnych źródeł, by sprostać unijnym wymogom trzeba będzie do roku 2012 zainwestować co najmniej 35 mld zł. Jak wiadomo odpowiednie fundusze unijne są w stanie przyznać środki finansowe, pokrywające koszty inwestycyjne do 75%! - tylko że jak na razie nie spełnia Polska koniecznych ku temu warunków.
Jednym z nich jest ostateczne uporządkowanie spraw własności odpadów i kwestii posiadania przez gminy (związki celowe gmin lub miasta) odpowiednich środków finansowych na eksploatację wybudowanych z unijnych środków urządzeń i systemów.
Jedyną drogą uzyskania zarówno odpadów jak i środków finansowych na ich unieszkodliwianie jest zatem wprowadzenie gminnych opłat za gospodarkę odpadami (nie opłat za wywóz śmieci!).
Jednym z największych błędów ostatnich lat jest propagacja pojęcia „podatek śmieciowy”. W Austrii z punktu widzenia prawa finansowego nie jest to „podatek”. Podatki to świadczenia finansowe poszczególnych jednostek czy to prywatnych czy fizycznych na rzecz państwa. Cechą charakterystyczną podatku jest fakt, że jednostka go uiszczająca nie ma prawa do uzyskania szczegółowej informacji, na jakie cele te środki finansowe zostały przeznaczone. To mogą być szkoły, szpitale, samochody służbowe czy też czołgi.
W przypadku „opłat za gospodarkę odpadami” - tak powinno być nazwane to świadczenie finansowe - jednostka uprawniona do ich poboru - gmina lub ich związek - jest prawnie i politycznie zobowiązana do wykorzystania tych funduszy na cele związane wyłącznie z gospodarką odpadami.
Oczywiście sprawą zupełnie otwartą jest realizacja takiego programu. To czy gmina sama weźmie na siebie zbiórkę opłat a także wszystkie lub niektóre zadania gospodarki odpadami, zależy wyłącznie od gminy, a w czasach demokracji pośredniej od wybranych przez mieszkańców gminy władz. Naturalnie może zapaść decyzja przekazania wszystkich obowiązków, włącznie ze zbiorem opłat przez wyłonioną na drodze przetargu firmę prywatną.
Ale zasada powinna być następująca:
Firma działająca na zlecenie gminy musi być przez nią opłacana. Dzisiaj sytuacja podobna jest do sklepu samoobsługowego, z tą jednak różnicą, że w sklepie bierze się z półki towary i płaci za nie przy kasie. W „sklepie z odpadami” firmy biorą sobie po prostu od społeczeństwa pieniądze, a jako odpowiadającą tym opłatom usługę widzimy jedynie zbiórkę śmieci i ich wywóz na najtańsze (nawet nie najbliższe!) wysypisko śmieci - fachowego określenia „składowisko” nie warto w wielu wypadkach nadwyrężać.
Kto płaci ten rządzi, to znaczy ma pełną kontrolę. W sytuacji dzisiejszej, firmy prywatne działają na własną rękę, kontrola gminy jest znikoma, często nawet nie mile widziana przez same władze. „Baba z wozu koniom lżej”, „Czego nie wiem, o to nie muszę się martwić” itd. Ale to jest podejście z ubiegłego stulecia.
A przecież również w Polsce dużo jest przykładów jak takie modele mogłyby funkcjonować. Czy ktoś dzisiaj podważa sens pobierania przez gminę (lub przez uprawnioną do tego spółkę budżetową) opłat za wodę i ścieki? Tylko dzięki temu, że takie opłaty istnieją, udało się w ostatnich latach wybudować w polskich miastach nowoczesne oczyszczalnie i rozbudować sieć kanalizacyjną. Tylko dla tego, miasta polskie otrzymały wysokie środki finansowe z funduszu ISPA. Podobna sytuacja mogłaby była mieć miejsce w zakresie gospodarki odpadami. Ale tak nie było i nie jest, bo gminy ani nie posiadają własnych odpadów, ani własnych środków finansowych. W takiej sytuacji Unia Europejska środków finansowych na inwestycje nie da.
A czy społeczeństwo naprawdę ponosi przez to niższe koszty? Śmiem twierdzić że nie. Różnica, która istnieje polega jedynie na tym, że firmy wywozowe mając niskie wydatki własne - kosztem środowiska - być może utrzymują opłaty na sztucznie niskim poziomie. Opłaty zbierane od społeczeństwa przez gminę mogłyby być tej samej wysokości, jedynie zysk operatora byłby mniejszy - na korzyść środowiska. Zadaniem gminy mianowicie nie byłby wzrost zysków finansowych, tylko zapewnienie mieszkańcom odpowiednich warunków ekologicznych. Te środki finansowe, które trafiają do kieszeni właścicieli firm wywozowych, mogłyby być przeznaczone na nieprzynoszące zysku, ale konieczne inwestycje ekologiczne.
Zbiórka opłat za gospodarkę odpadami przez gminę ma jeszcze jedną zaletę. Dzisiaj wiele domostw nie uiszcza tej opłaty - oczywiście często z powodów czysto materialnych. Firma prywatna nie może egzekwować tych opłat. To znaczy inni muszą płacić więcej. Gmina mogłaby z jednej strony przeprowadzić inkaso w oparciu o możliwości władzy publicznej, z drugie strony istniałaby możliwość wprowadzenia ulg dla osób nieposiadających środków finansowych w odpowiedniej wysokości.
Miasto Wiedeń posiada dzisiaj bardzo niskie opłaty za gospodarkę odpadami (164 EUR za wypróżnienie pojemnika 120 l raz w tygodniu). Ta kwota odpowiada 0,20 EUR na mieszkańca i dzień i jest równa jednemu SMS-owi. Mimo to z tych opłat finansowane są wszytskie elementy systemowe włącznie ze zbiórką odpadów, ich wykorzystaniem i unieszkodliwianiem, eksploatacja spalarni odpadów, składowiska itd. Naturalnie opłaty podlegają okresowym ewaluacjom, następna podwyżka będzie musiała mieć miejsce w najbliższym czasie. Powodem tego jest budowa nowoczesnej spalarni śmieci oraz urządzenia do przeróbki beztlenowej odpadów kuchennych. Ale mimo to wysokość tych opłat jest najniższa w porównaniu do wszystkich porównywalnych miast austriackich, ale również niemieckich i szwajcarskich. Miasto nie dopłaca do tego nic. Sytuacją wyjątkową w Wiedniu jest fakt, że całość gospodarki odpadami leży w rękach gminy (miasta) lub spółek budżetowych. Nie oznacza to jednak, że firmy prywatne nie są zatrudniane. Przykładowo zbiórka papieru odbywa się na takiej zasadzie. Dla części dzielnic wiedeńskich dokonywane są raz na 5 lat przetargi publiczne na wykonanie tej czynności. Tylko: do miasta należą pojemniki, oraz miasto nadaje firmom prywatnym zasady zbioru makulatury (plany tras, adresy, częstotliwość zbiórki itd.). Płacone jest za ilość zebranej makulatury.
Krytycy wprowadzenia opłat za odpady twierdzą, że należy unikać utworzenia przez gminy nowych monopoli. Naturalnie, tylko że dzisiaj sytuacja jest następująca:
- albo w mieście walczy o każdą nieruchomość wiele małych firm transportowych - brak monopolu, ale równocześnie kompletny brak zapewnienia jakichkolwiek zasad nowoczesnej gospodarki odpadami,
- albo sprawa odpadów jest w rękach jednej firmy - wtedy monopol już istnieje, i mimo to warunki ochrony środowiska i wymogi unijne nie są spełniane, środki dotacyjne Unii są wstrzymywane.
Jak już powiedziałem należy naturalnie doprowadzić do pełnego działania wolnego ryku, jednak nie przez oddanie wszystkiego w sposób niekontrolowany w ręce prywatne, ale przez stworzenie warunków konkurencyjnych przy pomocy przeprowadzenia przetargów na wykonywanie poszczególnych usług.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie takich warunków, w których o zlecenie kompleksowej gospodarki odpadami ubiegałyby się tylko takie firmy specjalistyczne, którą są w stanie z punktu widzenia siły ekonomicznej i technologicznej sprostać wymogom przetargu. Lub gmina bierze na siebie sama ten obowiązek. Wtedy istnieje również możliwość (zgodnie z resztą z zasadami Unii) na tzw. rozwiązanie "in house”. W tym wypadku odpowiedzialność gminy leży przed wszystkim w stosunku do wyborców. Rachunek za tą działalność prezentowany jest przy następnych wyborach.
Jak długo sprawa gospodarki odpadami rozpatrywana będzie na poziomie „wywozu śmieci”, a problemy utylizacji odpadów sprowadzane będą do taniego ich zagrzebywania, sytuacja się nie zmieni.
Należy nareszcie zrozumieć, że gospodarka odpadami jest tak samo ważna dla życia gminy czy miasta jak zaopatrzenie w wodę lub usuwanie i unieszkodliwianie ścieków. Tego musi dokonać polityka, na to musi ona jednak mieć środki finansowe. Płacić musi tak czy owak społeczeństwo.
Zaopatrzenie w wodę, odprowadzanie i unieszkodliwianie ścieków, zbiórka i utylizacja odpadów to usługi publiczne, które muszą być przez gminy wykonane dla społeczeństwa.
Dla tego na zakończenie raz jeszcze podsumowując:
- Wprowadzenie opłat za gospodarkę odpadami przez gminy, lub ich związki celowe jest podstawą do realizacji zadań związanych z wymogami Unii Europejskiej.
- Gminy muszą być w stanie podejmować decyzje strategiczne oraz posiadać środki finansowe na przeprowadzanie tych procesów, które nie przynoszą zysków finansowych.
- Uzależnienie wprowadzenia tego typu opłat od referendum jest demagogią i nie prowadzi do celu.
- Należy zabronić oficjalnego używania pojęcia „podatek śmieciowy”.
- Zwlekanie z uporządkowaniem prawidłowego przepływu środków finansowych oraz uregulowania prawa własności odpadów blokuje uzyskanie dotacji unijnych, co w konsekwencji powoduje zastój inwestycyjny zakończony karami finansowymi.
- Brak unijnych środków pomocowych wstrzymuje rozwój gospodarki, zmniejsza dochody podatkowe do skarbca państwa, oraz zwalnia proces likwidacji bezrobocia.
- Mechanizmy wolnego rynku muszą być wykorzystane przez gminy w celu uzyskania najlepszego rozwiązania technologicznego za najniższą cenę. Firmy muszą być za wykonane świadczenia opłacane przez gminy, a nie bezpośrednio prze społeczeństwo.
- Dla ułatwienia działania gmin należy ułatwić proces tworzenia celowych związków ponadgminnych.
Wiedeń 14.02.2005
Dipl.-Ing. Wojciech Rogalski
Prezydent Stowarzyszenia Polskich Inżynierów i Techników w Austrii
Verein Polnischer Ingenieurinnen und Ingenieure In Österreich
Eschenbachgasse 9, 1010 Wien